Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kluska z miasteczka de girardów. Mam przejechane 10605.25 kilometrów w tym 1322.12 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.25 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kluska.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2015

Dystans całkowity:12.02 km (w terenie 0.55 km; 4.58%)
Czas w ruchu:00:56
Średnia prędkość:12.88 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:6.01 km i 0h 28m
Więcej statystyk

Dlugie kalmienie kacek w tym loku

Wtorek, 6 stycznia 2015 · dodano: 07.01.2015 | Komentarze 3

Mlóz się zlobił, a kacki i Kluski glodne. Niam niam znacy potsebują. Na blogu mamy tlwa na doble dyskucja o łoscypkach, a kto łoskacki nakalmi?!? Jedziemy do tych kacek a tu mama i tata sklęcają do Bielnika. Ej, a kacki? Mama, dzie lezieś! Co ja mam ź tymi gzybami. Latali tam i z powlotem, chyba się źgubili. Ale w końcu tlafiliśmy do kacek.

Tylko jakoś klótko byliśmy. Zia klótko. I byłam nieziadowolona. Jesce musiałam mamy pilnować, zieby mi znowu gdzie nie pojechała i się nie źgubiła. Stlaciłam ją z ocu w ostatniej chwili, juź pod domem. Ale tata dał mi malchewkę do picia i pośtanowiłam odłozyć awantulę na później. A później mama się źnalazła i juś nie miałam pletensji. Tylko kacek zal.


Pozia tym w ostatniej chwili źnalazłam w domu mój ulubiony belecik z pąpą. Więc ziaden kaśk nie był blany pod uwagę. Mama zagloziła, ze mi go schowa. Ale ja i tak go znajdę! Cićle sik gólą!!!

- Tata, kopsnij się chlebkiem.

- Hmm, jak to się lobiło...

- O jus wiem! Am!



  • DST 7.99km
  • Teren 0.25km
  • Czas 00:35
  • VAVG 13.70km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt Fotelik bliskiego zasięgu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pielse kalmienie kacek w tym loku

Czwartek, 1 stycznia 2015 · dodano: 01.01.2015 | Komentarze 4

Ale impleza wcolaj była... byliśmy na loweze w śniegu, potem dali mi spać w ciągu dnia ile chciałam i nie budzili zebym potem później posła spać. A potem mieliśmy dlinki ze słomkami i lobiliśmy w nich bombelki, bo mama niegazowanego sampana malki "Musynianka" wlała i tseba było bombelki samemu zlobić. A potem były fajelwelki za oknem.

A dziś znów na lowel... ale sniegu jus nie było, tylko casem tlochę lodu pod kałuzą. Ej, nie załozę lękawicek! I nie schowam lęki pod kocyk, musę tsymać misia bo on jedzie z nami na wycieckę i musi wsystko widzieć! No! Jak jus ustawiłam moje stale gzyby do pionu, to pojechaliśmy na Bielnik. Misiu tes.







A potem znaleźliśmy sksynkę, mama nas wpisała do logbooka, a ja dostałam socek z malchewki. Potem się pozwoliłam opatulić z misiem kocykiem, bo co plawda lowezyści w Zylaldowie jezdzą bez lękawicek (widzieliśmy jedną panią lowezystkę i jednego pana bez lękawice, któzy nie mieli nic na lęcach) i ja tes i paluski mi wcale nie zmalzły, ale misiu mówił ze mu tlochę po nelach wieje... następnym lazem biolę łosia na wycieckę, bo jest baldziej zimnoodpolny.




Z Bielnika pojechaliśmy na dlugą stlonę stawu fablycnego, do palku kalmić kacki. Tata zucał im chlebek i ja tes zucałam! A kacki do nas biegły po lodzie i tak śmiesnie się ślizgały.




Z palku pojechaliśmy jus do domu, ale naokoło miasta... a ja się zlobiła m trochę śpiąca, bo wstałam jak zwykle, mimo ze do późna w nocy balowałam. Ale jak psejezdzaliśmy obok tolów to ciapąg zatląbiił i się obudziłam. Jednak potem za dwolcem zawlóciliśmy do domu, to jechaliśmy pod zimny i mokly wiatl, zwłasca za cmentazem gdzie wiało z łąk. No to włacyam sylenkę alalmową, zeby jako pojazd upsywilejowany miec pelseństwo i sybciej dojechać do domu.

A jak wlóciłam, to byłam w pielwsej dzisiątce dziewcyn w tym loku na bikestatsie! Pses pół dnia byłam, ale ostatecznie spadłam... ale w pielwsej dwudziestce się zmieściła.



O, a wcolaj tak impleza była!




A telas calujemy